Pakistan Spotkania niezapomniane Życiowo

Spotkania niezapomniane – Nadia

Zobaczyłam jej małą twarz, wielkie oczy, i roztrzepane włosy, które rano pewnie upięte były w zgrabną kitkę. Nie były jeszcze zakryte żadną chustką, zapewne ze względu na swój wiek. Miała jakieś pięć lat. Jeszcze kilka, i to się zmieni. Już codziennie będzie musiała chować swoje gęste włosy pod hidżabem. Może gdyby mieszkała w większym mieście, jak Islamabad, czy Lahore, byłaby pod tym względem wolna. Mieszkanie w wielkim mieście nie jest oczywiście wyznacznikiem, tego czy kobieta będzie się zakrywać, czy nie, ale być może miałaby tam coś do powiedzenia. Może poszłaby na studia, może nauczyłaby się angielskiego, miała pracę. Może mogłaby wybrać, co chce robić w życiu. Chciałabym. Wiem jednak, że najprawdopodobniej tak nie będzie. Ta mała dziewczynka prawdopodobnie całe swoje życie spędzi w tej maleńkiej, pakistańskiej wioseczce, otoczonej cudnymi górami, rzeką, w towarzystwie jednego z najstarszych meczetów w Pakistanie. Tam ją spotkałam.

Wszyscy byli w szoku widząc naszą białą dwójkę w tym tak bardzo odległym miejscu. Pewnie gdyby nie nasi pakistańscy towarzysze, którzy wzięli nas na stopa i postanowili tydzień jeździć z nami, gdziekolwiek wskażemy im na mapie (wiedząc, że dobrze odrobiliśmy lekcje), nie dotarlibyśmy tam autostopem. Dom obok domu, auto ledwo mieściło się na drodze, zbitym, pełnym dziur paśmie ziemi. Mieszkańcy nie mogli nas nie zauważyć. Dzieci zostawiły swoje zabawy, odłożyły piłki na ziemię, i o dziwo, bez wstydu zaczęły do nas podchodzić.

Ona była najodważniejsza. Jej twarz promieniała mimo ciemnej i umorusanej skóry. Spojrzałam w jej oczy, ona spojrzała w moje, i poczułam to szczególne uczucie bliskości. Odwzajemniłam jej najszczerszy na świecie, dziecięcy uśmiech. Było tam więcej słodkich dziewczynek, jednak tylko ona skradła moją uwagę i serce. Tak czasami jest. Może dlatego, że ona bardzo tego chciała. Podchodziła najbliżej, jakby chciała dotknąć choć części mnie. Cała się śmiała. Nie tylko jej kochana buzia. Brązowe oczy aż błyszczały. Policzki podrygiwały w rytm radosnych podskoków. Była podekscytowana, ale przy tym tak bardzo urocza. Miałam ochotę ją wyściskać. Wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Chociażby dlatego, żeby nie wyróżniać jej wobec innych dzieci. Kulturowo chyba też nie byłoby to na miejscu. Zapytałam naszych towarzyszy, czy mogliby zapytać, jak ma na imię. Na szczęście trzech naszych wesołych chłopaków, należało do bardzo sympatycznych i otwartych ludzi. W Pakistanie nie mówi się tylko w jednym języku, ale tak się złożyło, że mogli się porozumieć z dziećmi.

NADIA

Tak miała na imię. Ukucnęłam, żeby być na wysokości jej twarzy, spojrzałam swoimi niebieskimi oczami w jej kasztanki, wyciągnęłam rękę, skracając choć na chwilę dystans między nami, i powiedziałam: Asia. Moje imię rozniosło się szeptem wokół innych. Byłam poruszona. Musiałam powstrzymywać łzy. Nie wiedziałam, czy mogę i chcę wycelować w jej twarz aparatem. Zapytałam Johnego, czy to może być źle zrozumiane, czy dziewczynki mogą mieć z tego powodu problemy. Wymienił kilka zdań z pozostałymi i powiedział: śmiało, oni na to czekają. Choć ciągle miałam wątpliwości wiedziałam, że chciałabym zapamiętać niesamowitą twarz tego małego promyczka, chciałabym pokazać ją innym. Trochę opornie zdjęłam pokrywkę od obiektywu i bardzo szybko zrobiłam to jedno zdjęcie. Nadia wiedziała, że to ona jest główną bohaterką. Nie wiem, czy się zawstydziła, być może nikt wcześniej nie był tak bardzo na niej skupiony. W tym jednym momencie schowała swoje duże ząbki. Pstryk. Chciałam tylko to jedno, to nic, że trochę niewyraźne. Pokazałam jej efekt na ekranie. Cieszyła się, jakby dostała prezent. Nie odstępowała mnie na krok. Taki najsłodszy cukiereczek.

Sytuacja trochę się zmieniła, kiedy nagle zjawił się jakiś chłopiec, na oko jedenastoletni. Zaczął ją szarpać i coś krzyczeć. Wystraszyłam się, że to moja wina, że to przez to zdjęcie. Serce zaczęło mi szybciej bić. – Nie, nie o to chodzi. Kazał jej was nie męczyć, nie zaczepiać. Mimo tych zapewnień czułam się winna. I zła. Zła, że ta mała dziewczynka, i jej siostry, koleżanki, są w męskich oczach gorsze, mają mniej praw (czy w tej małej wiosce kobiety mają jakiekolwiek, oprócz uległości i służby mężczyznom?).

Machałam jej na pożegnanie do momentu, aż wsiadłam do auta. Pogróżki chłopca nie zrobiły na niej wrażenia. Uśmiech nie zmalał. Kiedy ruszyliśmy, pozwoliłam sobie na łzy. Myślałam, co jeszcze mogłabym dla niej zrobić. Słodycze? Zabawki? Nawet gdybym chciała, nie miałam jej jak ich przekazać. Co z innymi dziećmi? Czy chociaż chwilę mogłaby się tym pocieszyć? Czy ktoś nie odebrałby jej tego?

Kiedy patrzę na jej zdjęcie, wracam do tamtych wspólnie spędzonych kilku minut, widzę mnóstwo radości, dziecięcej beztroski, determinacji. I choć widzę też inne rzeczy, chcę wierzyć, że Nadia dalej tak szczerze się uśmiecha, energicznie podskakuje. Widzę też moją wolność, wolność wielu kobiet, i wiem, że właściwie nie mogę wiele dla niej zrobić. Nie zawsze się da. Mogę Ci o niej opowiedzieć, o przesłodkiej pakistańskiej dziewczynce, która tak, jak każdy z nas, zasługuje na szacunek, szczęście i dobre traktowanie. Jedno jest pewne: to dziewczynka, której nie sposób zapomnieć.

Historia o Nadii była kolejnym wpisem z serii Spotkania niezapomniane.

Passu Glacier Pakistan - Na Nowej Drodze Życia

Co zobaczyć w Pakistanie - spotkania niezapomniane - Na Nowej Drodze Życia

Piękne miejsca w Pakistanie - Na Nowej Drodze Życia

Ciekawe miejsca w Pakistanie - Na Nowej Drodze Życia

Podobne wpisy