Pobyt na Borneo przyniósł nam mnóstwo niezapomnianych przygód. Przygód, które nadają sens naszemu podróżowaniu. Z wielkim sentymentem wracamy w tym wpisie na malezyjską część wyspy Borneo, gdzie przez ponad trzy tygodnie autostopem przemierzaliśmy tę część świata. Gdyby nie autostop, nie byłoby tych cudownych wspomnień! Nie będziemy jednak opowiadać tego, co nas spotkało, ale przybliżymy Wam trochę warunki, w jakich nam się podróżowało. Post podzieliliśmy na trzy części, w których kolejno skupimy się na autostopie w prowincjach Sabbah, Sarawak oraz w państwie Brunei, które leży pomiędzy nimi.
Kolejny post z serii: „Autostop w… + informacje praktyczne”
Po przeczytaniu zachęcamy do obejrzenia kilku odcinków naszego VLOGA, w których pokazujemy, jak wyglądały nasze przygody na Borneo KLIK.
NASZA TRASA: Miri, Brunei, Tawau, Lahad Datu, Sandakan, Kota Kinabalu, Brunei, Miri, Bintulu, Sibu, Kuching i okolice.
Spis treści
AUTOSTOP W PROWINCJI SABBAH
Od samego początku ludzie troszkę straszyli nas, że jest niebezpiecznie, że porywają, że nie polecają podróżować autostopem, itp. Faktycznie chwilę przed tym, jak się tam zjawiliśmy (przylecieliśmy z Kuala Lumpur AirAsią za ok. $25) miało miejsce kilka niefajnych sytuacji (jakieś napady, porwania, nawet trzęsienie ziemi), ale takie rzeczy mogą zdarzyć się przecież wszędzie. Koniec końców jeździliśmy tylko stopem i było rewelacyjnie. Drogi są dobrej jakości, można szybko i sprawnie się przemieszczać. Minusem są tiry transportujące owoce oleju palmowego. Spowalniają one ruch, a na dodatek są ich setki. Niestety rząd malezyjski zamiast utrzymywać naturalną dżunglę przy życiu, wycina ją i w jej miejsce zakłada plantacje właśnie palmy olejowej. Widać to na każdym kroku. Z tego powodu wiele gatunków dzikich zwierząt po prostu umiera z braku naturalnego środowiska. Długi to temat… (więcej możecie przeczytać na blogu u the-Ollie TUTAJ). Zazwyczaj jeździ się osobówkami, można też czasami na pace, czy ciężarówkami. Jak kto lubi 🙂 Nigdy nie czekaliśmy długo na transport w Sabbah. Łapać można w zasadzie wszędzie 🙂 Kierowcy chętnie się zatrzymywali, oferowali posiłki, coś do picia i wielokrotnie zapraszali do domu na noc. Po prostu przygody! Szczerze, ani razu nie rozbiliśmy na Borneo namiotu 🙂 Zawsze mieliśmy dach nad głową. Dziennie można przejechać około 500 km.
AUTOSTOP W PROWINCJI SARAWAK
Tutaj nikt już nie mówił o jakimkolwiek zagrożeniu wynikającym z jazdy autostopem. Było bezpiecznie i przyjemnie. Drogi są gorszej jakości niż w prowincji Sabbah, aczkolwiek w dalszym ciągu w porządku. Łapać można również praktycznie wszędzie. Kierowcy nie zatrzymują się już tak chętnie i czasami trzeba swoje odstać (pół godziny, godzinę). Zatrzymywaliśmy i jeździliśmy tylko autami osobowymymi. Trasę z Miri do Kuching można pokonać w dwa dni. Większość kierowców, którzy nas podwozili, była Chińczykami urodzonymi w Malezji. Jest ich naprawdę dużo i są bardzo przyjacielscy. Na jedną noc zostaliśmy zaproszeni do największej chińskiej szkoły w Sarawaku (ponad 1000 uczniów). Porównując jednak autostop w prowincji Sarawak do Sabbah, bliżej nam do tej drugiej 🙂
AUTOSTOP W BRUNEI
Istnieje i ma się bardzo dobrze 🙂 Tutaj każdy ma samochód, jak nie kilka. Benzyna jest najtańsza ze wszystkich krajów Azji Południowo-Wschodniej (około 1,1zł/litr). Przejechaliśmy przez Brunei dwa razy. Nie zdarzyło nam się czekać więcej niż 20 minut. Jest to państwo całkowicie muzułmańskie i więcej informacji na jego temat znajdziecie w naszym odcinku z Brunei na YouTube TUTAJ. Drogi mają dobre, Sułtan dba o swoich 🙂 Kierowcy są sympatyczni, większość, z którymi jechaliśmy to mieszkańcy, którejś z malezyjskich prowincji. Jeździliśmy tylko osobówkami, raz busem. Rada dla wszystkich podróżujących lądem z tego kraju do Sabbahu, czy Sarawaku: przygotujcie sobie przynajmniej dwie czyste strony w paszporcie! Granicę przekracza się kilka razy i za każdym razem otrzymujemy pieczątkę. Warto poprosić, żeby urzędnicy wbijali je jedna koło drugiej, tak aby zaoszczędzić miejsce. Cały ten proces wraz z jazdą autostopem przedstawiamy w jednym z odcinków VLOGA zatytułowanym „W drodze do Brunei”.
INFORMACJE PRAKTYCZNE
- Pamiętajcie, że podczas Ramadanu w Brunei jest ciężko z jedzeniem 🙂 W Malezji nie. Można spokojnie jeść będąc pewnym, że nikt nie będzie zgorszony tym faktem.
- W Malezji walutą jest ringgit malezyjski, którego wartość jest praktycznie taka sama jak nasz polski złoty (1MYR=0,97 PLN). Z wymianą waluty nie ma problemu. Niektóre bankomaty pobierają prowizję, więc warto rozejrzeć się za opcją bez dodatkowych kosztów.
- W Brunei walutą jest ich lokalny dolar (1dolar = 2,89 zł).
- W przypadku obu państw wizę na trzy miesiące dostaje się przy wjeździe do kraju i jest ona darmowa. Nie trzeba o nią aplikować wcześniej.
- Podczas łapania stopa zawsze staraj się znaleźć sobie kawałek cienia. Jeżeli jest to niemożliwe, koniecznie miej jakieś nakrycie głowy (polecamy wielofunkcyjne chusty Buff). Jeździły z nami przez całą podróż i w dalszym ciągu są nieodłącznym elementem naszego plecaka.
- Odnośnie kart sim polecamy Celcom i DiGi. Można za rozsądne pieniądze dostać dobry pakiet internetu wraz z lokalnymi rozmowami. W Brunei malezyjska karta nie działa.
- Polecamy przed wyjazdem nauczyć się kilku podstawowych zwrotów w języku malajskim, dzięki którym Wasza podróż stanie się dużo łatwiejsza. W Brunei ludzie mówią po malajsku, ale jest też dużo Chińczyków, którzy posługują się językiem angielskim.
- Standardowo aplikacja Maps With Me – mapy o wiele dokładniejsze niż google maps. Dodatkowo w trybie offline pokazują obecną lokalizację.
- Na malezyjskiej części Couchsurfing działa bardzo dobrze. Nie mieliśmy większych problemów ze znalezieniem hosta. W Brunei wypróbowaliśmy CS i raczej drugi raz byśmy nie próbowali: raz nasza hostka się po prostu nie zjawiła, nie odbierała telefonu, druga była dosyć specyficzną kobietą, która nie miała za bardzo pojęcia o idei CS.
- W Brunei polecamy zjeść Laksę i Chicken Rice, którą znajdziemy w chińskich knajpkach. Mniam 🙂
- Z cenami noclegów nie pomożemy, bo ani razu nie korzystaliśmy z płatnych opcji. W państwie Sułtana na pewno trzeba zapłacić więcej niż w Malezji.
Czy wrócilibyśmy jeszcze raz na Borneo? Wrócilibyśmy 🙂 Przyznamy Wam się jednak, że nie zrobilibyśmy tego ze względu na piękno tej wyspy, choć piękna i bardzo dzika jest. Wrócilibyśmy tam, żeby spotkać się znowu z ludźmi, których tam poznaliśmy. Do dzisiaj mamy stały kontakt z dwiema rodzinami, dzięki którym przeżyliśmy cudowne dni. Poznaliśmy się przypadkiem, choć przypadek to nie był 🙂 (kilka chwil z naszego wspólnego czasu znajdziecie w tym odcinku VLOGA). Czy polecamy autostop na Borneo? Zawsze polecamy autostop 🙂 Ale tylko jeśli lubicie poznawać ludzi i jesteście gotowi odpuścić sobie jedną lub dwie atrakcje na rzecz spędzenia czasu z nimi 🙂