– Słyszeliście o źródłach, które są tutaj zaraz niedaleko? – Nie. Nic nam o nich nie wiadomo. – Dopytajcie swoją znajomą i koniecznie tam jedźcie. Wciąż mało ludzi o nich wie. Jak przykazał nasz kierowca, tak zrobiliśmy. To właśnie dzięki niemu odkryliśmy kolejne przepiękne, jeszcze nie tak bardzo turystyczne miejsce niedaleko krainy Hobbitów – Blue Spring. Dodajemy je do naszego subiektywnego przewodnika – Nowa Zelandia jakiej nie znasz 🙂
Bev, 78-letnia koleżanka mojego Taty, która ochoczo zaprosiła nas do siebie, nie bardzo wiedziała, o jakie źródła nam chodziło. Dopiero po kilku minutach rozmowy odkopała w pamięci fakt, że w lokalnej gazecie pisali coś o jakiś źródłach. Na nasze szczęście była uparta i po kolejnym kwadransie wręczyła nam krótki artykuł. Dzięki niemu wiedzieliśmy, gdzie się udać i jaką nazwę ma nasz cel.
Krystaliczne Blue Spring (wszędzie podawana jest liczba pojedyncza, więc widocznie jest tylko jedno źródło 😉 ), jeszcze do niedawna uznawane było za sekretne miejsce Nowej Zelandii. Jedynie lokalna społeczność korzystała z jego uroków. Pod koniec minionego roku i na początku obecnego odnotowano jednak zwiększoną ilość odwiedzających. Co przyczyniło się do tego? Nie wiem. Być może fakt, że wzdłuż źródła utworzono trasę trekkingową? (trochę to dziwne, skoro taki sekret to był…). Jest to też spora niespodzianka dla zarządzających tym miejscem. Dlaczego w ogóle mowa o jakimś zarządcy? Tak się składa, że 70% butelkowanej wody sprzedawanej w Krainie Kiwi pochodzi właśnie z Blue Spring. A to niespodzianka! 🙂
Z Tirau, gdzie się zatrzymaliśmy, mieliśmy do przejechania zaledwie 12 km. Adamowi udało się drogą dedukcji znaleźć właściwą trasę i po 15 minutach byliśmy już na miejscu (skorzystaliśmy z propozycje Bev i pojechaliśmy tam autem). Ku naszemu zdziwieniu na parkingu stało około 15 aut! Niezła tajemnica… I oczywiście kto był? Chinese people! Nasi chińscy przyjaciele naprawdę są wszędzie! Jedna przezabawna Chinka zaczepiła nas nawet i kompletnie zdyszana z uśmiechem na twarzy powiedziała: Och, bardzo daleko, bardzo daleko! Odwzajemniliśmy szerokimi uśmiechami i pomknęliśmy dalej. Znamy już trochę chińską tendencję do szybkiego przemęczania się 🙂
Po pięciu minutach niewymagającego(!) spaceru zapialiśmy z wrażenia, kiedy naszym oczom ukazała się piękna rzeka, a właściwie rzeczka! Tak czystej wody nie widzieliśmy już dawno. Ostatni raz chyba właśnie w Chinach (możesz zobaczyć sobie to miejsce TUTAJ).
Zboczyliśmy trochę z głównej trasy, żeby podejść bliżej wody. Widoki były zachwycające! Ciężko było nacieszyć oczy 🙂 Nie wiedzieliśmy, czy już mamy wskakiwać, czy czekać na inną miejscówkę 🙂
Wróciliśmy na właściwą ścieżkę. Już po chwili mogliśmy zobaczyć właściwe miejsce do kąpania 🙂
Zanim weszliśmy do wody, poszliśmy jeszcze kawałeczek dalej. Zieleń porażała swoimi odcieniami. Ale koniec rumakowania. Czas zmierzyć się z 11stopniową krystalicznie czystą wodą 🙂
Było rześko! W pierwszej chwili zabrakło mi nawet powietrza 😀 Później już poszło 🙂 Spędziliśmy w wodzie jakieś pół godziny. Jeszcze sporo po wyjściu czułam, jak „odmrażają” mi się stopy 😀
Po tym krótkim wypadzie uznaliśmy Blue Spring za jedno z piękniejszych miejsc, jakie widzieliśmy do tej pory w Nowej Zelandii. Nie było nas jeszcze na Południowej Wyspie, co nie zmienia faktu, że Niebieskie Źródło zachwyca 🙂 Mamy więc za sobą gorące źródła w Ngawha Springs, zimne w Blue Spring i … jeszcze zimniejsze w kolejnym miejscu, o którym opowiemy już niedługo 🙂
PS Przewiduje się, że już niedługo Blue Spring będą dużą atrakcją turystyczną, do tego stopnia, że remontowana jest droga dojazdowa do nich (do miejsca początku trekkingu), tworzony jest także dodatkowy parking na kilkadziesiąt aut, ponieważ obecny nie jest wystarczający. Spieszcie się zatem, kto może 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE
-
Do Blue Spring prowadzą dwie drogi: Leslie Road (tam, gdzie my podejchaliśmy) lub Whites Road, obie koło miejscowości Putaruru.
-
Blue Spring leży na trasie Te Waihou Walkway, który całościowo zajmuje 9,4 km. Jeśli zaczniecie go z tej strony co my, zobaczycie je już po 10 minutach, jeśli z drugiej – pod sam koniec.
-
W żródle można się kąpać, więc strój kąpielowy i ręcznik jak najbardziej wskazany. Pamiętajcie tylko, że niezależnie od pory roku, temperatura wody wynosi 11 stopni.
-
O ile to możliwe, najlepiej odpuścić sobie wizytę w weekend (ponoć nie da się spokojnie wykąpać). My byliśmy w czwartek koło 16-tej i było bardzo spokojnie. W pewnej chwili w wodzie byliśmy zupełnie sami 😉
-
Wstęp jeszcze bezpłatny 🙂
Zdjęcia z Nowej Zelandii i wcześniej odwiedzonych miejsc wrzucamy na bieżąco na nasz INSTAGRAM i profil na FACEBOOKU 🙂