Azja Europa Rosja

Czas pożegnać Rosję. Małe podsumowanie

Trasa z Kazania do Ufy nie wyróżniała się niczym ciekawym. Na wylot dostaliśmy się jednym autobusem i to jazdę nim zapamiętam na długo. Powód jest bardzo prosty i dosyć bolesny: kierowca chyba poczuł ochłodzenie i włączył tak niemiłosierne ogrzewanie, że po 35 minutach jazdy z łapczywością wdychałam chłodne powietrze. Przykre było też to, że pomyliły nam się godziny otwarcia sklepu i nie zdążyliśmy sobie kupić nic na śniadanie i na drogę. O tyle dobrze, że mieliśmy paczkę ciastek i wodę.

20140920_084316

Zanim  zaczęliśmy łapać zrobiliśmy jeszcze zdjęcie dla Taty Adama, który tego dnia świętował dzień swoich urodzin 🙂 Po mniej więcej godzinie, 20 km dalej zabrał nas jakiś dziadek. Normalnie nie jeździmy takimi odcinkami, ale wiedzieliśmy, że jedziemy w dużo lepsze miejsce, gdzie do ruchu włączają się auta z miasta. Po dwudziestu minutach na przerwę zatrzymały się dwa auta. Po krótkiej rozmowie z Adamem zgadzają się nas wziąć do samej Ufy, jednak jest jeden problem: chcą nas rozdzielić z naszymi bagażami. Nigdy tego nie robimy, dlatego tym razem też nie ulegamy namowom kierowców. Tym bardziej, że w aucie jednego z nich było wystarczająco dużo miejsca i dla nas i dla naszych plecaków.

Pół godziny później zabiera nas ojciec z synem i jedziemy z nimi około 200 km. Kolejnego stopa łapiemy gdzieś na drodze, obok stacji benzynowej. Do przejechania mamy jakieś 300 km, a zegarek kradnie nam dodatkową godzinę, bo musimy przestawić czas na ten obowiązujący w Ufie. W ciągu kolejnej godziny zatrzymuje się tir i jedziemy 150 km. Nasz kierowca na początku mało z nami rozmawia, nie bardzo go interesujemy, jednak poczęstowanie go ciastkami zmienia atmosferę. Zaczyna się porównywanie życia w Polsce i w Rosji, luźne rozmowy o życiu. Około osiemnastej opuściliśmy jego kabinę i po przejściu kilkudziesięciu metrów mieliśmy nadzieję na ostatnią podwózkę. Po ok. trzydziestu minutach zatrzymał się kolejny tir i po potwierdzeniu, że jedzie do Ufy, wsiedliśmy. Dwudziestotrzyletni Sasza niestety po kilku minutach wyjaśnił, że jedzie 25 km od miasta. No nie ma tragedii, ale tam bardzo szybko robi się ciemno, dojedziemy na dwudziestą, nie wiemy, gdzie nas wysadzi… no nic, przecież sobie poradzimy.

Tak jak przypuszczaliśmy wysiedliśmy w totalnej ciemnicy, w miejscu robót drogowych. Mieliśmy kamizelki i latarki, więc bez problemu byśmy coś złapali, ale nasz host z Couchsurfingu zadeklarował, że po nas przyjedzie. Fajny gość – pomyśleliśmy. Przykro to mówić, ale na myśleniu się skończyło. Nie chodzi o to, że czekaliśmy na niego ponad godzinę, temperatura bliska była zeru, miałam gorączkę i zaczynało się moje dwutygodniowe przeziębienie… Pewnie nasz host nigdy tego nie przeczyta, a gdyby nawet, to może da mu to coś do myślenia. Chyba pierwszy raz podczas wszystkich naszych podróży poczuliśmy się traktowani z góry, po prostu gorzej od naszych gospodarzy. Nie wiemy dlaczego tak było… czy chodziło tylko o fakt, że podróżujemy autostopem? Nie śmierdzieliśmy, byliśmy porządnie ubrani, nawet zapach perfum był wyczuwalny 🙂 Nawet Adamowi ciężko było podtrzymywać konwersację i nie miał już później na to ochoty (każdy, kto zna Adasia, albo choć chwilę z nim rozmawiał wie, że dla niego rozmowa z drugim człowiekiem to czysta przyjemność…). Nie był to dla nas komfortowy czas niestety. Tym bardziej szkoda, bo dzień pobytu u nich był naszą pierwszą rocznicą ślubu, i nie dość, że byłam już nieźle przeziębiona i leżałam cały czas w śpiworku, to jeszcze zabrali mojego męża na kilka godzin, żeby pokazać mu miasto. Jakby było co oglądać… Piszę zabrali, bo oprócz Kirilla, była też Masza i ona była wielkim plusem tego pobytu. Robiła mi pyszne herbaty z imbirem, miodem i cytryną, żeby choć trochę złagodzić chorobę i miała cudownego tatę. A dlaczego cudownego? W ostatnim poście wspomniałam o naszym uszkodzonym aparacie, który powodował wielki smutek w moim sercu. W trakcie rozmowy z Maszą wyszło, że jej tata jest zawodowym fotografem i może obejrzeć naszą matrycę. Jaka była radość, kiedy Adaś przyszedł do domu po spotkaniu z nim i przyniósł aparat z czyściutką matrycą!!! Tata Maszy wyczyścił ją w kilka sekund na środku chodnika i powiedział, że nie ma się czym przejmować i cieszy się, że mógł pomóc i sprawić, że już nie będę się smuciła 🙂 Po rozmowie z takim człowiekiem od razu buzia się cieszy!

DSC01076

Tak więc wyjeżdżaliśmy z Ufy ze sprawnym aparatem, dużym przeziębieniem, i tytułem Mistrza Świata w piłce siatkowej 😀

Ostatnim przystankiem na mapie Rosji był sławny z meteorów Czelabińsk. 480 kilometrów przyniosło nam jazdę z czterema kierowcami. I uwaga… Pierwszy raz jechaliśmy Kamazem i to 90km/h! Czyste szaleństwo 🙂

DCIM100GOPRO

Trzecim naszym kierowcą był mieszkaniec Troicka. Jest to zamknięte dla ludzi z zewnątrz miasto, do którego można wjechać tylko ze specjalną przepustką i w ogóle mało kto o nim wie. Jak się później dowiedzieliśmy jest to jedno z trzech takich miast w Rosji, gdzie prowadzone są testy nuklearne i inne naukowo-militarne sprawy… Sam mieszkaniec nie mógł nam nic powiedzieć, tłumacząc, że miasto jest zakryte i nikt nie może wiedzieć, co tam się znajduje. W każdym razie fajnie było się o tym dowiedzieć i poczuć choć małą nutkę tajemniczości.

DCIM100GOPRO

Do Czelabińska dojechaliśmy dosyć wcześniej, koło 17, z bardzo fajnym chłopakiem. Podwiózł nas pod miejsce spotkania z naszym kolejnym hostem, który już na nas czekał. I tu kolejna niespodzianka… Po dosyć ciężkim pobycie w Ufie, czekał nas naprawdę przemiły wieczór, u bardzo kochanych ludzi, którzy zrobiliby wszystko, żebyśmy poczuli się u nich, jak w domu. Kiedy zobaczyli, że kicham i kaszlę, dostałam kolejna herbatę z miodem, termometr i lekarstwa. Pierwszy raz mogłam wziąć kąpiel w wannie i odpocząć w pięknym pokoju z wygodnym łóżkiem. Człowiek od razu lepiej się czuje, kiedy może porozmawiać z osobą, która ma podobne pasje, co Ty, a potem dostać maila, że czują się zainspirowani naszymi opowieściami i żona naszego gospodarza też chce spróbować smaku podróżowania autostopem, co wcześniej w ogóle nie wchodziło w grę! 🙂

DCIM100GOPRO

Po dwóch tygodniach w Rosji przyszedł czas pożegnać się z tym całkiem przyjemnym krajem, który przyniósł nam przede wszystkim wiele fajnych znajomości. Nikt nam nic nie zrobił, doświadczyliśmy wiele ludzkiej życzliwości i sympatii, mogliśmy na własnej skórze przekonać się, że zwykli obywatele niewiele mają wspólnego z tym, co robi władza i z tym, co mówią media.

DSC01109

KRÓTKIE PODSUMOWANIE ROSJI:

  1. (dotyczy nie tylko Rosji!) Jeśli masz ważna legitymację studencką koniecznie wyrób sobie legitymację ISIC. Dzięki niej mieliśmy zniżki do wielu miejsc lub w ogóle nic nie płaciliśmy. Komunikacja miejska również jest wtedy tańsza (niestety nie wszędzie są bilety ulgowe).
  2. Autostop w Rosji działa bardzo dobrze, ale swoje trzeba odstać. Średnia mniej więcej wynosi godzinkę, możesz stać 10 minut, albo 5 godzin 🙂
  3. Couchsurfing: super! W każdym mieście, w którym byliśmy spaliśmy w taki właśnie sposób i polecamy. Warunki często odbiegają od normalnych standardów, ale dach nad głową zawsze jest. Woda też 🙂
  4. Ceny w Petersburgu i w Moskwie nas zmiażdżyły. Zarówno transport publiczny i ceny produktów w sklepie są bardzo wysokie. Kilka rzeczy w koszyku i 50 zł nie ma. Zakupów po chwili zresztą też. Reszta Rosji trochę tańsza, ale mimo wszystko tanio nie jest.
  5. Sklepy spożywcze. Nie wiemy, czy dziennikarze, którzy tak głośno trąbili o tym, że rosyjskie półki świecą pustkami, widzieli to na oczy, wydaje nam się, że nie. Sklepy są świetnie zaopatrzone, niczego nie brakuje, nawet polskie produkty znaleźliśmy 🙂
  6. Aktualnie na większości dróg, po których jechaliśmy, jest mnóstwo robót drogowych, które powoduję potężne korki (tzw. probki :)) więc trzeba sobie doliczyć od godziny do nawet trzech :/
  7. Większość ludzi, którzy chcieli rozmawiać o sprawach politycznych, za wszystko winią Stany Zjednoczone, które wtrącają się w nie swoje sprawy, uważają, że sankcje nie są potrzebne, bo szkodzi się zwykłym ludziom; no i śmieją się z naszych jabłek i też mają o nich swoje dowcipy 🙂 Co do nas, polskich obywateli, są naprawdę serdeczni i nasza narodowość w niczym im nie przeszkadza. Byliśmy zwykłymi ludźmi, którzy przyjechali poznać ich i ich kraj.
  8. Przed wyjazdem do Rosji i w ogóle do Azji Centralnej polecamy nauczyć się podstawowych zwrotów w języku rosyjskim, szczególnie jeśli w grę wchodzi autostop. Niewielu ludzi spotkanych na drodze mówiło po angielsku, tak samo w sklepach, metrze, czy innych środkach transportu miejskiego.
  9. W sezonie wrzesień-październik trzeba być przygotowanym na nagłe zmiany temperatur i pogody, zarówno w obrębie jednego miasta, jak i podczas przemieszczania się między poszczególnymi rejonami (np. 28 stopni Petersburg, 3 stopnie Niżny Nowogród…).
  10. Będąc na miejscu warto kupić sobie lokalną kartę sim. My wybraliśmy MTC z pakietem internetu. Trzeba jednak zaznaczyć, że w Rosji obowiązuje roaming i jeśli macie zamiar się przemieszczać, pytajcie o ofertę, która będzie obowiązywała na terenie całego kraju. Dopilnujcie też, żeby wyłączyli wszystkie usługi dodatkowe, jak: muzyczka w tle, czy dzienne pakiety informacji. Nam nikt nie powiedział, że dostajemy je w standardzie i po kilku dniach ze zdziwieniem odkryliśmy pustki na naszym koncie.
  11. Jeśli ktoś zaproponuje Wam do spróbowania chranicę (chrzanicę), koniecznie spróbujcie! Starte pomidory z czosnkiem i chrzanem, doprawione solą i pieprzem i wychodzi coś pysznego! Dobre do kanapek, pierogów, naleśników i mięsa 🙂 Po powrocie do Polski na pewno będzie to robić 🙂 (nawet mamy dobry przepis!).
  12. Kartki pocztowe z Rosji dochodzą po około 10-14 dniach 🙂 Nawet z Ufy doszły, więc śmiało możecie wysyłać 🙂
  13. Większość kierowców, z którym jechaliśmy, paliła papierosy… bardzo dużo papierosów…

DSC00710

Podobne wpisy