Decyzja o powrocie pojawiła się nagle. Oczywiście wiedzieliśmy, że w przeciągu kilku tygodni wrócimy, mieliśmy jednak przed sobą jeszcze przynajmniej eksplorowanie Gruzji i częściowo Turcji. Jak może wiesz, mieliśmy problem z Adama turecką wizą. Jego paszport był ważny tylko cztery miesiące, co automatycznie skreśliło jego możliwości ubiegania o e-visę. W Iranie turecka ambasada zdecydowanie i bardzo nieprzyjemnie odmówiła nam pomocy. Kiedy tak zastanawialiśmy się, co zrobić, a musisz wiedzieć, że bardzo chcieliśmy wrócić do Polski lądem, żeby dokończyć naszego małego dzieła, w głowach pojawiła się ta jedna myśl, żeby spróbować na Adasiowym paszporcie wjechać do Armenii. Stamtąd do Gruzji można przekroczyć granicę na dowodzie osobistym, a później walczylibyśmy dalej. Dzisiaj wiemy, że to Pan Bóg zapukał do naszych myśli. Zresztą szeptał nam różne rzeczy każdego dnia. Udało się. Była Armenia, a później Gruzja. Kiedy szliśmy do tureckiej ambasady w Tbilisi, postanowiliśmy sobie, że jeśli szybko uda się dostać tam wizę, nie będziemy o niczym mówić rodzicom, nikomu nic nie powiemy. Zrobimy wszystkim niespodziankę. Kiedy Adaś stanął przed panią urzędniczką i wytłumaczył jej, o co nam chodzi, usłyszeliśmy odpowiedź: potrzebujemy miesiąca. Wtedy to my wytłumaczyliśmy, że nie mamy miesiąca, że bardzo zależy nam na jakiejkolwiek wizie, żeby tylko lądem wrócić do domu. Przesympatyczna pani, w wieku naszych mam, chyba zrozumiała w czym rzecz. Po 10 minutach i spotkaniu z konsulem wróciła do nas z taką nowiną: musisz wypełnić aplikację w internecie, żebyśmy mieli cię w systemie i jutro możesz odebrać wizę. Musisz tylko zapłacić $60. Może tak być? Mi poleciały łzy, Adamek dziękował uśmiechając się najszczerzej, jak tylko umiał. Mieliśmy ze sobą laptopa, dolary, poprosiliśmy o wifi w sąsiedniej agencji turystycznej i pod dwóch godzinach stawiliśmy się w tym samym okienku. O 11-tej możecie odebrać wizę. Nie mogliśmy uwierzyć, że poszło tak szybko i łatwo. Gruzja okazała się przyjacielskim krajem. Nikomu oczywiście nic nie powiedzieliśmy. Następnego dnia odebraliśmy dwutygodniową wizę dla Adasia i poszliśmy świętować. Wiedzieliśmy, że się udało. Nasze modlitwy zostały wysłuchane.
Ciągle zastanawialiśmy się, co dalej? Zwiedzać Gruzję, czy jechać do Turcji, odwiedzić Istambuł, i szybko i potajemnie przekroczyć domowe progi? Szybka rozmowa, wszystkie za i przeciw, decyzja zapadła: nie mamy na tyle energii (moje jelita dały mi w tych dniach nieźle czadu), żeby poznać Gruzję, tak, jak byśmy chcieli, a do tego perspektywa zrobienia niespodzianki i bycia w domu, huczała nam w głowach, WRACAMY najszybciej, jak się da. Jak wyglądała droga powrotna do Polski? Część 1. VLOGA z powrotu już na YouTube. Zapraszamy!