Australia Australia i Oceania Nowa Zelandia Przemyślenia

Mamy urodziny – dwa lata w drodze

732 dni w podróży, 22 odwiedzonych krajów: 60 000 km przejechanych tylko autostopem, dwa jachtostopy: ok. 3770 mil morskich (Bali/Indonezja – Fremantle/Australia; Nowa Zelandia-Nowa Kaledonia-Australia), jeden wycięty wyrostek, jedna zwichnięta kostka, jeden złamany kręgosłup. Dwoje ludzi, jedno marzenie: AUTOSTOPOWA PODRÓŻ PRZEZ ŚWIAT!!!

Trasa - Na Nowej Drodze Zycia

Normalnie szaleństwo! Mówiliśmy najpierw, że coś koło roku nas nie będzie. Po roku byliśmy dopiero w Indonezji, gdzieś na rajskiej wysepce niedaleko Jawy. Przed nami na pewno była jeszcze część Indonezji, później Australia i Nowa Zelandia. Oczywistym więc było, że na roku się nie skończy. Po 365 dniach od naszego ostatniego świętowania po raz drugi jesteśmy w Australii. Ale po kolei.

Rok w podróży- Na Nowej Drodze Życia

Zamarzyło nam się, że z Polski dostaniemy się do Australii bez użycia samolotu, tylko lądem i wodą. Udało się!

Ktoś oczywiście może zacząć krzyczeć, że przecież były Filipiny i Borneo, ale to są takie gratisy. Z tych wysp zawsze wracaliśmy na ląd, w to miejsce, z którego wylatywaliśmy.

No więc uparcie marzyliśmy będąc na Bali o jachtostopie.

/jachtostop – coś podobnego do autostopu, tylko na wodzie. W zamian za pracę na łodzi, pomoc w gotowaniu, sprzątaniu, nocne warty, itp. stajemy się pełnoprawną załogą. Czasami dochodzi składka na jedzenie/paliwo. Nie trzeba mieć doświadczenia w żegludze, choć zawsze mile widziane./

Siedzieliśmy na plaży, patrzyliśmy na zachodzące słońce i palcem wskazywaliśmy Australię. Adaś zawsze powtarzał: Patrz, tam jest Australia. Tam dopłyniemy.

Pamiętam, jak w drugą rocznicę naszego ślubu zadzwonił telefon: Adam, Asia, chcę Was na mojej łodzi. Wszystko tak szybko się potoczyło (publicznie obiecuję to opisać!), marzenia stały się rzeczywistością. Tydzień później zaczynaliśmy nasz dwutygodniowy rejs do Fremantle (zaraz obok Perth). Film z tej oceanicznej przeprawy TUTAJ

Na Nowej Drodze Życia Autostop

W Australii spędziliśmy trzy miesiące. Już od pierwszych minut wiedzieliśmy, że Kraina Kangurów jest wyjątkowa. Już troszkę pisałam o tym TUTAJ. Naszą wizę wykorzystaliśmy co do dnia, choć to o wiele za mało, żeby zobaczyć wszystko, co byśmy chcieli, co w Down Under można zobaczyć. Z Sydney polecieliśmy do Nowej Zelandii, naszego ostatniego planowanego przystanku. W kraju Hobbitów zostaliśmy aż pięć miesięcy, raz przedłużaliśmy naszą turystyczną wizę. Dużo zobaczyliśmy, objechaliśmy dwie wyspy, południową nawet własnym autem, które kupiliśmy na spółkę ze znajomymi. Nie chodziło nam jednak tylko o zwiedzanie. W momencie opuszczania Australii pojawiło się kolejne marzenie: opuścić Nową Zelandię na pokładzie kolejnego jachtu. Nasze poszukiwania zaczęliśmy kilka dni po przylocie. Po dwóch miesiącach telefony zaczęły dzwonić: Hawaje, Bora-Bora, Tahiti, Tonga, Vanuatu, Fiji, znowu Hawaje, znowu Tahiti, Nowa Kaledonia. Mogliśmy płynąć, gdzie tylko chcieliśmy. Wybraliśmy jedną łódź, z pozoru wybór idealny. Fiji, Vanuatu, Nowa Kaledonia, Australia, Indonezja i Singapur – taki był plan naszego czteromiesięcznego rejsu. Tę historię też obiecuję opisać (taki ładny teraz ten blog, że szkoda nie pisać). No więc zaszyliśmy się na wsi u naszych znajomych i czekaliśmy na nasz wymarzony island hopping. Codziennie chodziliśmy spać z myślą, że niedługo kolejny rozdział naszej podróży. Wszystko zmieniło się dwa tygodnie przed wypłynięciem. Jeden sms przekreślił wcześniejsze plany: rejs odwołany. Konsternacja pomieszana z niedowierzaniem. Trzeba było działać. Wiedzieliśmy, że większość łodzi już wypłynęła, wszyscy ci, którym odmówiliśmy już dawno byli na oceanie. Zawzięliśmy się, obdzwoniliśmy wszystkie mariny i ruszyliśmy w drogę, żeby spotkać tych, którzy jeszcze nie opuścili Nowej Zelandii. Udało się! Nie był to szczyt naszych marzeń (dziwne, żeby po tych wszystkich łodziach, którym odmówiliśmy był), ale wiedzieliśmy, że tak właśnie ma być. 11 czerwca br. na pokładzie norweskiego jachtu Astahaya wypłynęliśmy w kierunku Nowej Kaledonii (dwa filmiki z rejsu TUTAJ i TUTAJ), z której po tygodniu kontynuowaliśmy rejs do Cairns w Australii.

Nowa Zelandia- Na Nowej Drodze Życia

Jachtostopem przez Pacyfik

Na Nowej Drodze Zycia

Takim oto sposobem drugi raz jesteśmy w Krainie Oz. Za chwilę jednak opuszczamy ten niezwykły, pełen różnorodności ląd i ruszamy. Rozpoczynamy trzeci, najbardziej tajemniczy rok naszej podróży. Chcielibyśmy powiedzieć Wam, gdzie jedziemy, nie za bardzo jednak wiemy. Skończyliśmy planować w Nowej Zelandii, kiedy w jednej chwili wszystko się zmieniło. To dla nas też nowość, ale jak bardzo ekscytująca. Wiemy jedno:

WRACAMY DO AZJI!

Jesteśmy tak podekscytowani tym faktem, że na samą myśl o azjatyckim jedzeniu usta robią się wilgotne, ślinianka intensywnie pracuje. Niektórzy dziwią się, że nie lecimy do którejś Ameryki. A no nie lecimy. Czasami tak jest, że po prostu chcesz gdzieś być, gdzieś wrócić, chodzi ci po głowie jedna myśl. Nam tak chodzi Azja. Może nie daliśmy Ameryce czasu, miejsca, ani możliwości, żeby coś zdziałała, ale przecież zawsze możemy tam pojechać! Podszkolimy hiszpański, ustalimy trasę i kiedyś, jak Pan da, zjawimy się i tam 🙂

KRÓTKIE PODSUMOWANIE

Nie będziemy pisać wielkich podsumowań z tych dwóch lat, bo podróż dalej trwa i jeszcze wiele się wydarzy. Tak króciutko.

*Wybraliśmy najlepszy czas w naszym życiu, żeby wyruszyć w Autostopową Podróż Przez Świat: po studiach, jeszcze bez dzieci, bez kredytów, wielkich zobowiązań. Młodzi, piękni i pachnący 🙂 Zarobiliśmy, zaoszczędziliśmy, teraz wydajemy.

*Nie potrzebowaliśmy wielkiej zmiany w życiu, bo bardzo je lubiliśmy, na pewno jednak naturalnie kilka zmian się w nim dokonało, albo po prostu czegoś jest więcej, a czegoś mniej. Bylibyśmy życiowymi ignorantami, gdyby tak się nie stało.

*Jeszcze bardziej doceniamy życie, nawet to w polskich realiach. Czysta woda, kosze na śmieci, dostęp do opieki zdrowotnej (nawet jak trzeba czekać miesiącami, ba! nawet latami), zastawione sklepowe półki, dostęp do szkolnictwa, stały dach nad głową, ogrzewanie.

*Doceniamy i szanujemy nasze zdrowie, bo tak wielu nie może normalnie się poruszać, oddychać, widzieć, czuć tego, co czujemy my. I choć szczególnie ja, Asia, nie jestem pięknym okazem zdrowia, to z Bożą pomocą o własnych siłach wstaję każdego dnia, zakładam plecak i przeżywam przygodę swojego życia.

*Wiemy, że bardzo niewiele potrzeba do życia. Pewnie jakieś 95% tego co mamy jest ekstra ekskluzywnym dodatkiem.

Każdego dnia podczas tych 732 dni w podróży ćwiczymy się w wierze i zaufaniu Bogu, jeszcze bardziej niż przed nią. Niezwykłe jest to, że wiemy, jak wiele, a jednak tak naprawdę nic, od nas zależy. Codziennie rano powierzamy nasz dzień Bogu, prosimy o Jego ochronę, o to by kierował nasze kroki tam, gdzie ich miejsce. Na koniec dnia możemy dziękować Mu za to, że kładziemy się spać szczęśliwi, o własnych siłach, poznaliśmy kogoś, kto okazał nam mnóstwo serca i życzliwości, widzieliśmy nowe miejsce, coś nas zachwyciło. A to wszystko gdzieś na końcu świata, z dala od rodziców, przyjaciół i ojczystego języka. Z nadzieją i ufnością czekamy na więcej, w myśl tego, że NAJLEPSZE WCIĄŻ PRZED NAMI!

Autostopem prze Australię- Na Nowej Drodze Życia

Mamy urodziny - dwa lata w drodze

Autostopem prze Australię

POSŁOWIE

Słów kilka o i do rodziców.

Mamo Zosiu i Małgosiu, Tato Michale i Bogdanie, wrócimy 🙂 Dziękujemy Wam za Wasze wsparcie, Waszą mądrość i rady. Niejednokrotnie podnosicie nasze oczy do góry, wlewacie nadzieję, zaskakujecie nas swoją odwagą, motywując do działania. Dziękujemy Wam za pokój, który wnosicie w czasie burzy, za kilka chwil chłodu, kiedy trzeba ostudzić niekonieczny zapał. Choć daleko, codziennie jesteście blisko. Kochamy Was i obiecujemy, że wrócimy. Wnuki też będą 🙂

Słów kilka o i do dziadków.

Babciu Zosiu, Halu i Olu, Dziadku Jasiu i Adamie, kochamy Was! Jesteśmy szczęściarzami mając takich dziadków. Duma, którą czujecie z naszego powodu jest jak butelka Coca Coli Zero w upalny dzień. Zdanie: Kurde molek Jamajka, dzwonią nasze kochane wnuki jest najcieplejszym i najmilszym przywitaniem, jakie może sobie wnuk i wnuczka wyobrazić. Czekajcie tam na nas, bo musimy sobie dużo opowiedzieć 🙂

Słów kilka o i do Przyjaciela.

Mariusz, o Tobie cały poemat napisać można, odę, a nawet dwie. Bóg Ci zapłać za Twoje serce dla nas. Chyba musisz mieć dwa, żeby tyle miłości pomieścić. Dziękujemy, że nie śpisz, kiedy trzeba pomóc, dzwonisz, kiedy nikt inny nie może, modlisz się, kiedy wszyscy inni śpią. Wyczekuj nas na drodze do Różnowa i nad jakimś jeziorem z wędką (jak coś, to ja kupię ryby w rybnym na wszelki wypadek) 🙂

Słów kilka o…

Nasza podróż nie byłaby taka sama, gdyby nie setki poznanych ludzi, którzy byli naszymi kierowcami, dali nam dach nad głową, nakarmili, napoili, zdradzili informację o fajnym miejscu, wskazali drogę, zamienili z nami kilka zdań, pomachali nam, powiedzieli hello! I choć większość z nich nigdy tego nie przeczyta: bardzo Wam dziękujemy. Pamiętamy Wasze twarze, uśmiechy, uściski, wszystkie potrawy, dachy nad głową, zimną wodę i butelkę Fanty gdzieś pośrodku niczego w Birmie. A najfajniejsze jest to, że wielu z Was jeszcze nie znamy! Ale się poznamy! Ahoj i Aloha! Do zobaczenia gdzieś na drodze!

Co się z nami dzieje, gdzie jesteśmy? Na naszym Facebooku i Instagramie możesz być na bieżąco 🙂

Co się z nami działo podczas pierwszego roku w podróży? Ten wpis wszystko opowie 🙂 KLIK

Mamy urodziny - dwa lata w drodze

Podobne wpisy